wtorek, 10 sierpnia 2010

Sklep w Arkadii

Jakiś czas temu dostałem wiadomość od menadżera stoiska z zapalniczkami zippo mieszczącego się w Warszawskim CH Arkadia. Chodziło o fakt że stoisko te nie znalazło się w kategorii "zaufany sprzedawca".
No cóż - skupiałem się na sklepach internetowych - gdybym brał pod uwagę sklepy stacjonarne musiał bym wypisać większość punktów dorabiania kluczy a przy okazji narazić kupujących na niepotrzebne koszty.

Stoisko w Arkadii mijam niemal codziennie, jednak skoro zarzucono mi że "artykuł był pisany mało rzetelnie" postanowiłem przyjrzeć się dokładniej ofercie.

Nim porozmawiałem ze sprzedawczynią szybko przejrzałem ofertę, z mini banerków dowiedziałem się również że mogę skorzystać z darmowego napełniania zapalniczki (szkoda że jestem kolekcjonerem bo kusiło mnie żeby przynieść całą gablotę i poprosić o napełnienie wszystkich :] ) a za najtańszą zapalniczkę w ofercie zapłacimy mniej niż 60zł.

Najpierw kusiło mnie żeby dowiedzieć się o pochodzenie zapalniczek, ale po szybkim obejrzeniu stwierdziłem że brak hologramów batka świadczy że polski dystrybutor nie miał tu swojego udziału.

Ostatecznie zapytałem o slogan "Największy wybór w Polsce" - niestety zamiast faktów usłyszałem "Proszę Pan sobie policzy" - odpuściłem bo jeśli nawet bym policzył to taką operację musiał bym powtórzyć u konkurencji... moja redaktorska dociekliwość nie jest aż tak silna.

Zapytałem więc o sprzedaż w internecie - uprzejma sprzedawczyni oznajmiła że nic nie wie na ten temat, ale chyba sklep jest, a może nie ma, ale na pewno są aukcje, ale tak ogólnie miałem zapytać menadżera. Nie zapytałem - grunt że pod adresem http://www.zapalniczki.net na temat sklepu internetowego żadnej informacji nie znalazłem. Na pytanie o uczestnictwo w polskim środowisku kolekcjonerów (forum) standardowo zostałem skierowany do menadżera - Menadżer oświadczył że należy do zippo klubu (wszystko jasne ?)

Zabrałem się więc za przeglądanie samych zapalniczek przy okazji słuchając kilkakrotnie zarzekań że wszystkie są oryginalne i to największy wybór w Polsce (potwierdzam w 100% że są oryginalne) , kiedy oznajmiłem że jestem kolekcjonerem podjęto również odważnej próby przekonania mnie że żadnego z arcydzieł w ofercie nie posiadam w swojej gablotce.
Warto nadmienić próby udanej bo posiadam u siebie tylko 3 zapalniczki typowo katalogowe.


Na chwilę zaciekawiła mnie zapalniczka black crakle za pewną 4 cyfrową sumę - szczerze przyznam że nie pamiętam czy było to 5 czy 4 tys. - Dowiedziałem się że to zapalniczka z wojny w wietnamie, tą którą widzę na wystawie to pokazówka, natomiast w pudelku jest ta której dotyczy cena - niestety obejrzeć jej nie można (więc zapewne nówka nieużywana? lubię zerknąć jak mam wydać tyle kasy ale trudno)

Zapytałem więc o japoński katalog - dowiedziałem się że zapalniczki są z wielu katalogów ale głównie z głównego o.O ale z japońskiego nie umiała mi sprzedawczyni nic wskazać - no prócz jakiejś zapalary z napisem prawdopodobnie japońskim (mam duże wątpliwości czy to nie katalog europejski ale szukać nie mam zamiaru)

Włączył mi się więc redaktorski wampir i wypatrzyłem oto takie arcydzieło :

Patrząc niepewnie oznajmiłem "tak rozumiem ceny zapalniczek z wyższej gabloty być może znalazł bym je taniej ale jest ich niewiele a takie eksponaty kosztują tyle ile jest ktoś w stanie za nie zapłacić, natomiast interesuje mnie ta czarna zapalniczka z kompasem, to z serii Marlboro prawda ? czemu ona kosztuje 199zł ?"

Sprzedawczyni wspomniała że co prawda nie wie czy to Marlboro, ale zapewne tyle kosztować musi, odpowiedziałem że dopiero co miałem okazję kupić taką za 65 zł choć faktycznie na allegro pojawiała się w okolicach 100 zł (ściągnięcie ze stanów - z wysyłką rzecz jasna to koszt 120) - ufff dobrze że nie kupiłem bo dowiedziałem się od sprzedawczyni że to pewnie była podróbka, idąc tym tropem zostałem poinformowany że to zapewne jakiś stary egzemplarz - odparłem ze faktycznie to końcówka lat '90 - aaa no właśnie końcówka lat '90 jak widać jest traktowana jako egzemplarze wręcz zabytkowe.


Miałem również przyjemność obejrzeć zapalniczkę limitowaną jedynie do kilku tysięcy sztuk

Po powrocie patrzę więc znowu na moją gablotę i moje usta wyginają się w coraz bardziej nienaturalnym uśmiechu. Stałem się bogatszy - jakiś czas temu od Gaca za jakieś 80 zł zapalniczkę która pływała na okręcie podczas wojny koreańskiej - łup niczym w kasie ze starego sklepu "społem" wyskakuje mi przed oczami 4 cyfrowa sumka, patrzę na moje zapalniczki limitowane od 100-50 sztuk, oraz forumowe limitowane jeszcze bardziej rygorystycznie - na żadną nie wydałem powyżej 170zł a tu się okazuje że warte są tysiące

Wyszedł mi nieco wredny artykuł - tak naprawdę dokładnie rozumiem że stoisko w takim miejscu jest kosztowne, że właściciel nie prowadzi działalności charytatywnej tylko zarobkową. Nie lubię natomiast gdy ktoś próbuje wytykać mi błędy anonimowo, nie lubię bezkrytycznej pewności siebie i braku zrozumienia dla faktu że blog ten nie jest zarobkowy - prowadzę go z własnej kieszeni (fakt wydatki są niewielkie) oraz inwestując własny czas (który darmowy nie jest) więc brudne chwyty, próby rozwiązywania spraw biznesowych tu - nigdy nie będą mile widziane. (Niestety nie dotyczy to jednego przypadku - jeden niepozorny artykuł "zaufany sprzedawca" wywołał prawdziwą burzę wśród sprzedawców.)

Jeśli ktoś chce porozmawiać o blogu - zapraszam do uczestniczenia w życiu forum Gacoperza oraz zwyczajnego luźnego dialogu mailowego - interesują mnie kwestie kolekcjonerskie a nie biznesowe.

Oczywiście nie przykładałem się szczególnie w tym artykule do rzetelności - to blog i moje wolne przemyślenia - myślę że zostawiam również dużo miejsca czytelnikowi na jego własną ocenę i interpretację.